17.10.18
HejNie wiem jak mogłam, jak w ogóle to zrobiłam ale miałam atak.
Tak, w trakcje baletnicy, tak już spierdoliłam, tak nawet tego porządnie zrobić nie potrafię.
Poszłam do kuchni, zjadłam 2 garści pikantnych krakersów, 2 kinderki(te czekoladki od kinder), 2 merci, jedną kulkę ferrero i jednego pierniczka.
Siedzę i płaczę, przysięgam nienawidzę siebie, nienawidzę tego kim jestem. Nawet schudnąć nie potrafię. Dziś rano miałam taką piękną wagę, a już jutro wchodząc na nią zobaczę coś czego w życiu zobaczyć bym nie chciała- dodatkowe kg. Nie wiem jak mogłam tego dopuścić, nie wiem. Co ja mam teraz do cholery zrobić? Chciałabym to zwrócić jednak mama usłyszy, a już się czegoś domyśla. Powinnam się uczyć, a nie mam siły ani ochoty. Odinstalowałam facebooka i instagrama- nie zasługuje na to, nie pobiorę ich dopóki nie schudnę. Dopóki się nie ogarnę.
Wstydzę się siebie, wstydzę się tego co robię.
Dlaczego inne dziewczyny dają radę? Dlaczego mi się nie udaje?
Jutro niczego nie zjem, nie zasługuje.
A wiecie co jest najgorsze? Wciąż mam ochotę na te krakersy- tak bardzo chciałabym je zjeść.
Śmieszne jest to, że ja jednocześnie uwielbiam i nienawidzę jedzenie. Tak się da?
Proszę, pomóżcie mi... Co ja mam ze sobą zrobić? Jestem gruba jak świnia...
XYZ
Nie smutaj 😔, trudno stało się, nie mów tak że na nic nie zasługujesz bo to nie prawda, dasz radę wierzę w cb to tylko mała przeszkoda która przeskoczysz, trzymam kciuki 😉😊
OdpowiedzUsuńKochana, to znak, że zeszłaś zbyt nisko z bilansem. Przy bardzo niskich bilansach, to norma. Poza tym, jeśli nie patrzeć na to, że zjadłaś słodycze, to wyższy bilans przy niższych rusza metabolizm i łatwiej jest schudnąć. Sprawdzone wielokrotnie.
OdpowiedzUsuńDasz sobie radę. Pokonasz największą przeszkodę, którą jest psychika.
Trzymaj się!
Skarbie, za zadałam praktycznie każdy weekend, a i tak waga spada. Czasem już tak jest, że gdy poleci się za bardzo restrykcyjnie, to zdarzy się napad. Z własnego doświadczenia mogę Ci powiedzieć, że jedząc z limitem 1000 kcal też można mieć napad. Trzeba to po prostu zaakceptować i pójść do przodu. Nie ma się już po co tym przejmować, bo to należy już do przeszłości. Najbardziej uderza mnie w tym poście nie to, że zanosiłaś, tylko, że siebie nienawidzisz. Gwarantuje, że nie pokochasz się nie ot tak gdy schuniesz. Magicznie akceptacja nie pojawi się. Słońce, nad tym można pracować i bardzo Ci to polecam. Jesteś osobą, z którą musisz być do końca życia - nie obrzydzaj sobie tego jeszcze bardziej.
OdpowiedzUsuńMotylki!! Schudłam 300g, Boże nie przytyłam... Dziś zostać na głodzie czy kontynuować baletnicę z nabaiłem?
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam za wsparcie, jesteście najlepsi!!!
To kwestia wprawy i odpowiedniego czasu. Kiedy byłam młodsza to też miałam problem z napadami, bo zagłuszalam jedzeniem silne emocje mi i nie myślałam perspektywicznie tylko zyczeniowo. Naprawde dziwię się, jak sobie przypomnę, że w tamtym czasie umiałam cały rok przeżyć na 300 kcal dziennie. Napady miałam okropne. Jeszcze przez ostatnie dwa, trzy lata z kolei próbowałam żyć z dala od any i tego wszystkiego i też nie wyszło bo nie cierpiałam swojego odbicia w lustrze. A dziś nie odczuwam żadnego kłopotu i ciągot na jedzenie. W ogóle nic. Chyba mogłabym kilka tygodni nie jeść ale nie będę sprawdzać . Tak sobie ustawiłam psychikę. Dasz radę, Ale na to trzeba dużo czasu. To się nie stanie z dnia na dzień. Chudniecie to proces. Nie poddawaj się tylko dziś walcz dalej. I pamiętaj, że każda z nas miewa napady i wpadki żywieniowe . Każda jedna.
OdpowiedzUsuń