środa, 10 października 2018

Początek (pro-ana?)

10.10.2018
Hej.
     

         Może na wstępię napiszę o tym w jakiej formie będę dodawać moje wpisy, po co tak naprawdę to robię i podsunę wam kilka faktów o mnie.
         No więc jak już może zauważyłeś piszę w formie listu. Chcę tak właśnie prowadzić mojego bloga, uważam, że będzie to fajny sposób na przekazanie wam tak naprawdę wszystkiego co tam mi leży na duszy, bez jakichś barier, tak jakbym pisała do kumpla.
         I tutaj zaczynamy o tym dlaczego to robię. Ogólnie potrzebuję wsparcia, motywacji- takiego kopa do działania. Od ok miesiąca się odchudzam, zrzuciłam już 10kg, jednak to wciąż zbyt mało. Miewam napady, jem wtedy co popadnie, a potem nienawidzę siebie tak bardzo jak mój kot nienawidzi kąpieli. Jest źle. Wstydzę się siebie, jestem zbyt gruba. Dążenia? Chcę ważyć 49kg przy wzroście 170cm. Brakuje mi 3,5kg... Co to jest na tle tych 10, które już straciłam? Niby niewiele, a jednak sprawia mi to tak wiele problemów. 2dni temu miałam głodówkę, wczoraj napad(próbowałąm się tego pozbyć, jednak wywoływanie wymiotów mi nie idzie, spędziłam 40 minut w łazience i NIC) dziś chciałam wrócić do głodu, jednak popełniłam ogromny błąd- skusiłam się na pół bułki, 100kcal. Oczywiście popiłam zimną wodą z cytryną, zaraz lecę ćwczyć. Dziś nie zjem już niczego, obiecuję.
Teraz będę miała motywację- nie jeść aby móc do was napisać, aby was nie zawieść, aby nie zawieść Any.
       To chyba tyle jak na pierwszy post. Mam nadzieję, że się polubimy.

buzi
XYZ




12 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pieczywo wyłączyłam całkowicie, dziś mama zostawiła mi na biurku bułkę i nie dałam rady... boje się tego jojo, naprawdę, muszę się bardziej starać
      +chyba przypadkiem usunęłam Twój komentarz

      Usuń
    2. Nie szkodzi. No właśnie, bułki to zło. Kiedyś uwielbiałam, teraz już od kilku tygodni nie jadłam i da się. Najgorzej jak ktoś Ci wciska w tzw. "dobrej wierze".

      Usuń
  2. Co jadłas ze tak schudłas w miesiąc?
    Ja w wakacje schudłam od czerwca do sierpnia z około 15 kg 😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. GRATULUJĘ!!!

      Ogólnie po wakacjach przytyłam, na wadze pojawiło się aż 63kg. Wtedy spojrzałam w lustro i podjęłam decyzję- koniec żarcia, koniec słodyczy, koniec chipsów, słodkich napoi. Zaczęłam zmniejszać kcal, nie pamiętam ile było na początku ale później średnio jadłam 400-200. Zdażały się dni kiedy pożerałam 750, a bywało i tak, że zjadłam 100 czy 50kcal. Przestałam jeść pieczywo (które kocham strasznie), odrzuciłam makarony, z początku jadłam kaszę, wafle ryżowe, sałatki (to praktycznie codziennie, mój obiad to 2 liście sałaty pekińskiej, łyżka groszku zielonego, 8g papryki czerwonej, ok 4-6 pomidorków koktailowych, łyżka jogurtu naturalnego). Wiadomo, czasem dodawałam tam np kukurydzę, groszek, 50g gotowanego kurczaka, ale głównie opierałam się na tym wyżej. Przestałam jeść także mięso, żadko kiedy mi się zdażyło je zjeść, gdy np rodzice mnie naprawdę zmuszali. Jajko jadłam gdzieś raz na tydzień, czasem na śniadanie zjadłam płatki (mleko 0,5% tłuszczu oraz zwykłe Corn Flakes). Codziennie do szkoły brałam kawę, ostatnio przestałam, bo dodatkowe kcal...
      Kilka razy gotowałam z przepisów, które znalazłam na instagramie: @fit_przepisy_od_baletnicy, ale wybierałam tam rzezy do 180kcal. I to chyba tyle.

      Teraz mam wrażenie, że zatrzymałam się z wagą i nie wiem zbytnio co robić dalej, ale kombinuję.

      Usuń
  3. Na początku chciałabym pogratulować Ci spadku wagi. Ciekawi mnie natomiast jedna rzecz - w jaki sposób zrzuciłaś aż tyle? Głodówki to słaby sposób na schudnięcie, po 4 dniach z bilansem 0 metabolizm jest już tak wolny, że po zjedzeniu choć 10 kcal się tyje. Zostało Ci już niewiele, na Twoim miejscu wykorzystałabym ten czas na powolne wychodzenie z diety, bo waga i tak by spadła. Po co chcesz męczyć swoje ciało głodówkami, jeśli później masz napady? W ogólnym rozrachunku to nie jest tego warte. Nie wymiotuj. Ba, nawet nie próbuj wymiotować. Naprawdę, to nie ma sensu, Słońce.
    Przechodząc do konkluzji, nie wiem, czy będę czytać Twojego bloga. Po tylu latach zaburzeń wiem, że Ana nie istnieje, a oddawanie się w ręce urojonego bożka to śmieszna decyzja. To Ty masz być silna, to Ty masz chcieć schudnąć i z tego powodu trzymać się swoich założeń. Chociaż szczerze, odradzam restrykcję - cena za chudość jest po prostu czasem zbyt wysoka. Rozwalony metabolizm, osłabione włosy i paznokcie to tylko wierzchołek. Nie wchodź w ten świat, proszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! W komentarzu niżej wszystko napisałam. Kurczę jestem teraz w takim momencie, że jednego dnia myslę sobię 'halo, już chyba starczy, nie wyglądasz źle', a przez kolejne kilka wstydzę się wyjść z domu, bo czuję, że przesadziłam i przytyłam... Próbuję wszystkiego po trochu, teraz myślę nad rozpoczęciem od poniedziałku Baletnicy, ale boję się, że nie dam rady przetrwać tych pierwsych 2 dni i wróci mi waga. Nie chcę jakichś głupich chorób, chcę tylko poczuć się dobrze we własnym ciele, chcę być dumna z tego jak wyglądam :((

      Usuń
  4. Jak ty schudłaś dziesięć kilogramów w miesiąc? Ucz mnie mistrzu *^*

    https://thedarksideoftheparadise.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólnie po wakacjach przytyłam, na wadze pojawiło się aż 63kg. Wtedy spojrzałam w lustro i podjęłam decyzję- koniec żarcia, koniec słodyczy, koniec chipsów, słodkich napoi. Zaczęłam zmniejszać kcal, nie pamiętam ile było na początku ale później średnio jadłam 400-200. Zdażały się dni kiedy pożerałam 750, a bywało i tak, że zjadłam 100 czy 50kcal. Przestałam jeść pieczywo (które kocham strasznie), odrzuciłam makarony, z początku jadłam kaszę, wafle ryżowe, sałatki (to praktycznie codziennie, mój obiad to 2 liście sałaty pekińskiej, łyżka groszku zielonego, 8g papryki czerwonej, ok 4-6 pomidorków koktailowych, łyżka jogurtu naturalnego). Wiadomo, czasem dodawałam tam np kukurydzę, groszek, 50g gotowanego kurczaka, ale głównie opierałam się na tym wyżej. Przestałam jeść także mięso, żadko kiedy mi się zdażyło je zjeść, gdy np rodzice mnie naprawdę zmuszali. Jajko jadłam gdzieś raz na tydzień, czasem na śniadanie zjadłam płatki (mleko 0,5% tłuszczu oraz zwykłe Corn Flakes). Codziennie do szkoły brałam kawę, ostatnio przestałam, bo dodatkowe kcal...
      Kilka razy gotowałam z przepisów, które znalazłam na instagramie: @fit_przepisy_od_baletnicy, ale wybierałam tam rzezy do 180kcal. I to chyba tyle.

      Usuń